Renault Fluence przetestowany przez zawodowców – Długodystansowy Test Flotowy

Renault to nie tylko marka popularna w naszym kraju, ale też bardzo flotowa. Megane z kolei to jej okręt flagowy. Spotkamy go w wielu firmach i wypożyczalniach. Ot, takie niewyróżniające się auto – rzec by można, że pojazd banalny, popularny, wszędzie spotykany i znany chyba każdemu flotowcowi. Czy to źle? Chyba nie.

Renault_FluenceSamochód firmowy nie powinien się nadmiernie wyróżniać z tłumu – agresywna stylistyka czy tzw niebanalność nie są wysoko cenione przez nabywcę firmowego. Chyba że niebanalny pojazd ma wpisywać się w politykę marketingową danej firmy.
Fluence to czterodrzwiowa wariacja na temat Megane. W odróżnieniu od Megane, Fluence ma nie tylko większy oddzielny bagażnik, ale Renault postawiło na dalece poważniejszą ingerencję w stylistykę nadwozia. Wpisuje się to w ogólną koncepcję sedana na bazie kompaktu. Taki pojazd ma być tanią limuzyną i jako taki jest lubiany w krajach nazywanych rozwijającymi się.

Testówka
Testowy Fluence okazał się być wersją bogato wyposażoną, co zdaje się potwierdzać powyższą tezę – dotrzeć do klienta stawiającego na bardziej prestiżowy niż w hatchbacku czy kombi charakter pojazdu. Mamy zatem ESP, dwustrefową klimatyzację automatyczną, reflektory ksenonowe, kartę hands-free, nawigację, czujniki cofania, 17-calowe obręcze ze stopu lekkiego i inne elementy wpływające na komfort jazdy.
Ponieważ test zaczynamy – jak zawsze – wieczorem, zajrzyjmy najpierw do wnętrza.

Pierwsze wrażenie?
Ojej, dlaczego jasna tapicerka? Przekleństwo każdego flotowca. Owszem, jasne wnętrze jest przyjemne, optycznie dużo przestronniejsze niż czarny grobowiec, jak to określają niektórzy. Niestety, siłą rzeczy w samochodzie ciężko pracującym jego świeżość jest… bardzo ulotna, że użyję języka dyplomacji. Cóż, jasna tapicerka jest w cenie w pojazdach aspirujących do bycia premium, nie dziwi zatem taki, a nie inny wybór.
Reszta kokpitu jest rzeczowa i uporządkowana, tak jak w Megane. Oczywiście, jak zwykle da się znaleźć jakieś drobne minusy– radio umieszczono bardzo nisko, na dodatek przyciski są niewielkie. Wyświetlacz radia, współdzielony z wyświetlaczem nawigacji, jest mało czytelny. Przekłada się to na konieczność nadmiernego odrywania wzroku od drogi. Jest wprawdzie sterownik radia pod kierownicą, ale jakiekolwiek głębsze ingerencje w radio wymagają grzebania w panelu. Do gustu nie przypadł mi – jak zawsze w Renault – tempomat. Przyciski rozrzucone są po całej kabinie – wyłącznik na konsoli centralnej, przyciski sterujące po obu stronach kierownicy. Konkurencja oferuje bardziej skupioną i intuicyjną obsługę tempomatu. Na plus zasługuje zestaw głośnomówiący Bury, który poza swoją podstawową rolą, którą spełnia doskonale, jest estetyczny i pasuje do wnętrza Fluence.

Fluence o poranku
O poranku możemy ocenić wizualne walory nadwozia Fluence’a. Koncepcja głębszej ingerencji w ogólny wygląd nadwozia okazuje się być słuszna – bagażnik nie sprawa wrażenia doklejonego na siłę. Nadwozie jest mocno nadmuchane, aby sprawiać wrażenie większego, niż jest w rzeczywistości. Bagażnik jest mocno wyodrębniony. Takie zabiegi sprawiają, że wyczucie gabarytów pojazdu jest trudne, a widoczność do tyłu nie jest najlepsza. Czujnik cofania poprawia nieco sprawę, ale tylko nieco. Testowy model wyposażono również w rolety przeciwsłoneczne z tyłu. Koncepcja jest zacna, zwłaszcza w przypadku przewożenia dzieci, jednak wykonanie nieco poległo. O ile te w bocznych drzwiach są bez zarzutu, o tyle ta na tylnej szybie sprawia wrażenie przeniesionej z innego modelu – jest zwyczajnie za wąska i może nie spełniać swojej roli.
Jak przystało na prestiżową limuzynę, nadwozie wyposażono w ociekające chromem wstawki: na wlotach powietrza, okulary na światłach przeciwmgielnych, listwa na tylnej klapie, aluminiowe klamki drzwi. Cóż, oby tak dalej.

Sedan
Ponieważ sedany wybierane są zazwyczaj z uwagi na dość spore bagażniki, nie wypadałoby nie wspomnieć kilku słów na jego temat. Po stronie plusów wpiszemy bez wątpienia regularny kształt, pełne obicie tapicerskie, oraz oczywiście przepastną pojemność. Wspomnieć i pochwalić należy obecność koła zapasowego – nie tak oczywistą w dzisiejszych czasach.
Na tym plusy się jednak kończą. Jak to we wszystkich sedanach, otwór załadunkowy jest maleńki w porównaniu do możliwości przewozowych. Próba zmieszczenia w nim – w sumie niezbyt wielkiego – telewizora CRT 21” skończyła się porażką. Możliwości załadunkowe ograniczają też wnikające do wnętrza zawiasy. Na plus należy zaliczyć to, iż są obudowane, a nie straszą surowym żelastwem.

Za sterami
Zajmijmy zatem pozycję za sterami i sprawdźmy, co potrafi auto. Pierwszą rzeczą, jaką należy zauważyć, jest – jak to ładnie określił jeden z poprzednich testujących – wręcz nieprzyzwoity komfort jazdy. Zawieszenie bardzo ładnie wybiera nierówności, spory jak na kompakt rozstaw osi sprawia, że auto nie galopuje na nierównościach. Nawet fakt wyposażenia testowanego pojazdu w niskoprofilowe opony na obręczach 17” nie wpływa negatywnie na komfort. Co ciekawe, komfortowo zestrojone zawieszenie nie wpływa negatywnie na jakość prowadzenia pojazdu – nadwozie nie przechyla się w łukach, nie ma się wrażenia jazdy pontonem, jak to bywa w przypadku niektórych komfortowych aut.
Pochwalić należy dobre wyciszenie nadwozia.
Sumując powyższe – dłuższa trasa, jaką był przejazd z Warszawy do Krakowa, upływa bez większych sensacji. Jedynie fotele mogłyby być bardziej wyprofilowane, ale nie ze względu na ich – ewentualne – walory sportowe, lecz po prostu przyjemniejsze dopasowanie do sylwetki. Ot, kwestia indywidualnych upodobań.
Osobnego komentarza wymaga też układ napędowy. Znana i powszechnie stosowana jednostka 1.5 dCi tu występuje w wersji 110 KM, a więc najmocniejszej obecnie stosowanej. Jak sprawuje się w ważącym 1300 kilogramów Fluence? Cóż, całkiem sprawnie. Zapewne swoje dokłada też paliwo lepszej jakości, ponieważ test odbywa się na paliwie BP Ultimate diesel. Wprawdzie Fluence demonem prędkości z tym motorem nie będzie, ale do sprawnego przemieszczania się wystarczy. Dokuczliwy jest brak momentu obrotowego przy najniższych obrotach, wymaga dodania gazu przy starcie. Dalej jest już coraz lepiej. Cieszy wskaźnik zmiany biegów, cieszy wysoka kultura pracy, z której znane są małe diesle Renault. Akceptowalne jest też spalanie – pierwsze tankowanie, na które złożył się miks lekkiej jazdy podmiejskiej i trasy z Warszawy do Krakowa i z powrotem, skończyło się wynikiem 5,6 litra/100 km. Drugie tankowanie, tym razem wyłącznie z dość spokojnej trasy, to wynik 5,1 litra/100 km. Zbiornik 60-litrowy starcza zatem bez większych problemów na ponad 1000 kilometrów bez tankowania.

Ile kosztuje Fluence?
Cena katalogowa najtańszej wersji, dostępnej wyłącznie z silnikiem benzynowym 1,6 l wynosi 58 300 brutto. Najtańszy, 90-konny diesel to wydatek minimum 64 400 i brzmi to całkiem sensownie. Wersja testowana, czyli Privilege, wraz z dość bogatym wyposażeniem dodatkowym to wydatek rzędu 84 300 i tu już zbliżamy się niebezpiecznie do poziomu Renault Laguny. Oczywiście, od tego należy odliczyć rabaty flotowe, tym niemniej Fluence potrafi być dość drogi i należy mieć tego świadomość.
Pora podsumowywać. Fluence to całkiem przyjemny w obyciu samochód. Wbrew twierdzeniom co poniektórych, uważam, że ma potencjał flotowy. Pojazd dla firmy to nie tylko osiołek roboczy z homologacją VAT-1, nie tylko kombi wypakowane po dach materiałami reklamowymi czy innymi utensyliami pracownika terenowego, ale również i niezbyt wielka limuzyna, pełniąca rolę zwyczajnego środka transportu – pojazdu benefitowego dla pracownika niższego i średniego szczebla. W takiej roli kompaktowy sedan odnajdzie się bez większych problemów i kompleksów.
Trochę dziwi jednak fakt, iż 110-konny diesel jest najmocniejszym silnikiem wysokoprężnym w gamie aspirującego do bycia autem wyższej klasy Fluence’a. Renault dysponuje przecież 130-konnym silnikiem 1.9 dCi stosowanym w Megane. Czyżby jednak fakt niestosowania najsilniejszych, a przez to i najdroższych, silników wysokoprężnych w tym modelu potwierdzał tezę, że Renault nie widzi w tym modelu potencjału flotowego i stawia na klienta prywatnego, który znacznie częściej wybiera tańsze w zakupie silniki benzynowe? Trochę szkoda.
Warto zauważyć, że Renault oferuje – wkrótce zapewne i na naszym rynku – elektryczną wersję Fluence’a. Warto by chyba trochę większą wagę przyłożyć do promocji wśród flot pojazdu stanowiącego dla niego bazę.

Renault_Fluence

Michał Miszewski
członek SKFS

Źródło: Magazyn FLEET Nr 11/2011; www.fleet.com.pl

Fleet_22_OKLADKA_bez paska_72DPI

Tagi: , , , ,

Autor: autoadmin

Komentarze są wyłączone.